środa, 22 września 2010

Wspomnienia

walizka z pocztówkami na targu staroci w Sofii. Na pierwszym planie stara Warszawa...



Podczas tegorocznych wakacji kilka studentek z naszej grupy miało okazję podszkolić język bułgarski na Letnim Seminarium Języka i Kultury Bułgarskiej organizowanym przez Uniwersytet w Sofii i w Wielkim Tyrnowie. Już w zimie wypełniłyśmy wnioski o stypendium na wyjazd wakacyjny i przez całą wiosnę mocno trzymałyśmy kciuki żeby nam się udało razem pojechać do wymarzonej Bułgarii. Co prawda, plotki głosiły, że tylko dwie osoby będą mogły jechać, ale my starałyśmy się puszczać je mimo uszu i już po cichu planowałyśmy naszą wakacyjną podróż. Długo oczekiwane listy z Ministerstwa w końcu nadeszły, wszystkie wnioski zostały przyjęte, a my nie mogłyśmy uwierzyć, że już wkrótce zasmakujemy prawdziwej banicy, będziemy mogły buszować godzinami po księgarniach i zagadywać rodowitych Bułgarów:-)

Każda z nas przywiozła z wakacji mnóstwo ciekawych historii, zdjęć i pękającą w szwach walizkę. W polskich księgarniach trudno dostać najnowszą literaturę bułgarską w oryginale dlatego nie oszczędzałyśmy na zakupach w księgarni. Na liście zakupów nie mogło również zabraknąć lokum, rakii, lutenicy, prezentów z targów staroci i sklepików z ceramiką.

AM

Dziś zamieszczamy wspomnienia Marty Kozioł, która wyjechała na kurs do Wielkiego Tyrnowa.


W Wielkim Tyrnovie spędziłam niesamowite 3 sierpniowe tygodnie. Warto wybrać się na taki kurs nie tylko ze względu na polepszenie znajomości języka bułgarskiego, lecz także dla poznania wielu ludzi z każdego zakątka świata. Każdy dzień rozpoczynał się 3-godzinnym lektoratem w małych grupach; kolejne zajęcia można było wybrać wedle własnych zainteresowań, np. literatura bułgarska, folklor, współczesny bułgarski język, historia. Ja chodziłam na "współczesny bułgarski język" i poszerzałam znajomość frazeologizmów, dialektów, przysłów i slangów. Po obiedzie było dużo wolnego czasu, więc można było pobłądzić po zabytkowych uliczkach Wielkiego Tyrnowa lub poopalać się na basenie. W pierwszym tygodniu każdego wieczora odbywały się zajęcia, na których uczyliśmy się bułgarskich piosenek i tańców. Po kolacji rozpoczynał się program kulturalny dotyczący Bułgarii lub kultury i krajów uczestników kursu. Najbardziej podobał mi się wieczór nacjonalnej kuchni. Przedstawiciele każdego kraju mieli przygotować jakąś ojczystą potrawę. Po raz pierwszy miałam okazję skosztować specjały kuchni koreańskiej czy afrykańskiej, oraz przekonać się co do wartości polskich smaków, gdyż po naszych mielonych nie zostało ani śladu;-) Soboty i niedziele były przeznaczone na wycieczki. Zwiedziliśmy zabytkowe miejscowości: Arbanasi, Łowecz i Trojan, oraz monastyry: Kilifarewski i Drianowski. Najlepsze jednak czekało nas na końcu – ostatnie dni kursu spędziliśmy nad morzem pod Sozopolem. Nie było już zajęć, więc każdą wolną chwilę spędzaliśmy na plaży i kąpielach w Morzu Czarnym.

MK

Zdjęcia Marty z podróży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz