Bułgarię mam codziennie przed oczyma. Mogę jej dotknąć, ale nie posmakować. Choć na wzór tej prawdziwej to jednak tylko namiastka, tego co zobaczyłam i polizałam, do czego tęsknię każdego dnia.
Mapa. Nad moim biurkiem wisi mapa Bułgarii. Pamiętam ten charakterystyczny klimat. Zapach powietrza. Latem, kiedy w Polsce temperatura sięga trzydziestu stopni Celsjusza nie można funkcjonować. Powietrze wydaje się być twarde. Bułgarskie upały są inne. Mimo że jest się bliżej nieba, bo tereny są śródgórskie - człowiek nie ma poczucia dyskomfortu. Na termometrze jest więcej stopni niż w Polsce w czasie wakacji, a mimo to, można prowadzić normalnie życie. Tylko słońce opala trochę szybciej...
Wydawało mi się, że nigdy nie tknę „bozy”, napoju, który wszyscy moi znajomi opisywali jako obrzydliwy specyfik kuchni bułgarskiej. Przekonałam się, bo ciecz w plastikowej butelce nie wyglądała źle. Wiedziałam, że muszę dokonać celebracji skoro Bułgarzy go uwielbiają, a obcokrajowcy nie znoszą. Czułam, że to musi być istoty element „bułgarskości.” Jak dla Polaków – nasz bigos. Najpierw długo przypatrywałam się gęstemu płynowi o lekko szarawym zabarwieniu. Potem, bardzo powoli powąchałam i… zdziwiłam się, bo nie tego się spodziewałam. „Boza” pachniała wędzoną szynką pomieszaną z zapachem chmielu. Powoli zamoczyłam w niej usta i okazało się, że jest słodka i bardzo smaczna. Problemem jedynie było wypicie zawartości dwulitrowej butelki w samotności, ponieważ nikt z moich znajomych Polaków, nie chciał tknąć tego napoju.
Bułgarzy są różni. Fajni, pełni ciepła, ale zdarzają się też opryskliwi. Nie lubię generalizować. Wszystko zależy od charakteru człowieka i w ocenie jednego narodu nie warto kierować się jedynie spostrzeżeniami na temat spotkanych jednostek. Nie pomijam jednak miejsca, w którym się urodziliśmy, tradycji, kultury, którą nam przekazywano – to też jest istotne. W bułgarskich oczach widziałam tęsknotę. Coś, co rozumieją jedynie oni. Z jednej strony czułam głębokie pokłady wolności. Piękno, jakim się otaczają. Powiew wiatru znad Morza Czarnego, a zaraz potem szept Bałkanów.
O Bułgarach mówi się, że są leniwi. Chcą jak typowi „południowcy” - wszystko powoli. Nie teraz. Poczekaj. Не сега. Чакай малко!
Z drugiej strony mają w sobie pokłady słowiańskiej empatii. Kiedy człowiek się zgubi w bułgarskim mieście – wszyscy biegną z pomocą. W moim przypadku zostali zaangażowani do dostarczenia mnie na miejsce wszyscy pasażerowie sofijskiego autobusu wraz z kierowcą.
W Bułgarii łączą się dwie kultury. Bałkańska – pełna gorących powiewów, silnego temperamentu, wybuchowych uczuć. Druga - jest naszą wspólną spuścizną słowiańską. Poczucie humoru, szacunek dla tradycji, pamięć o historii. Moim zdaniem to idealne połączenie, bo brakuje w nim narzekania, że źle, czy nie dam rady. U stóp Bałkanów ludzie żyją! Cieszą się, bo są każdego dnia.
Tak widzę Bułgarię i mam nadzieję, że z biegiem czasu, kiedy tam wrócę opowie mi coś jeszcze o sobie, nauczy „bułgarskości”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz