wtorek, 30 listopada 2010

Cygańskie lato czyli dlaczego warto wybrać się do Bułgarii w listopadzie


We wtorek 9 listopada 2010 wylądowałyśmy na lotnisku w Sofii. Nad połową miasta wisiały ciężkie czarne chmury. Był w końcu listopad i miało prawo padać. Parasol miałam przygotowany, zakupiony zresztą za 3lv w sierpniu w centrum Sofii (tak, w Bułgarii w lecie zdarzają się ulewy). Na szczęście, tym razem parasol nigdy nie został rozłożony. Pogoda dopisywała każdego dnia. W Sofii na przemian świeciło słońce, zrywał się silny wiatr i nadciągały chmury, a a Wielkim Tyrnowie słońce grzało jak w lecie. Uliczny sprzedawca książek powiedział nam, że dopóki wieje wiatr, dopóty będzie ładnie i bezdeszczowo. Miał rację.

Pierwszego dnia zakwaterowałyśmy się w hostelu Mostelu i poszłyśmy na prażone kasztany. Chciałam również odwiedzić bazar z książkami i sklep 100ovce. Późnym wieczorem wróciłyśmy do hostelu żeby się wyspać. Podróż z Warszawy do Sofii trwa niecałe dwie godziny, ale żeby zdążyć na samolot trzeba z Krakowa wyjechać dużo wcześniej… W środę spędziłyśmy pół dnia w parku „Borisova gradina”. W przejściu podziemnym przy wejściu do parku jest mała banicarnica. Kupiłyśmy sobie banicę na słono z serem i ze szpinakiem i na słodko z jabłkami i cynamonem. Do tego truskawkowe kiseło mljako i piknik gotowy. Później korzystając z ładnej pogody przechadzałyśmy się najbardziej znanymi sofijskimi ulicami, między soborem A.Newskiego (największa cerkiew na Półwyspie Bałkańskim), bazyliką św. Sofii i św. Niedzieli, synagogą u zbiegu ulic G.Waszington i E.Josif, meczetem na bulwarze Marija Luiza i cerkwią poświęconą świętym Cyrylowi i Metodemu. Obiad zjadłyśmy w kafejce mieszczącej się na samej górze Uniwersytetu Sofijskiego. Byłyśmy też na pchlim targu po grube skarpety na zimę i na babskim bazarze po mandarynki. Sofia jest dużo ładniejszym miastem jesienią niż latem. W lipcu i sierpniu przez miasto przewija się tłum turystów, a nad miastem unosi się chmura kurzu. Jesienią jest spokojniej i bardziej kolorowo. Ale mimo wszystkich zabytków i straganów z książkami po trzech dniach z przyjemnością pakuje się plecak i jedzie dalej w głąb Bułgarii. Następny przystanek Wielkie Tyrnowo. O Wielkim Tyrnowie słyszałam wiele dobrych rzeczy już od początku moich studiów bułgarystycznych. W końcu i ja mogłam się przekonać o uroku małego miasteczka.

Do starej stolicy dojechałyśmy autobusem. Jest to najprostszy sposób podróży do WT. Bilet można kupić na dworcu, cena w jedną stronę wynosi 18lv, a w dwie 31lv. Po 3-godzinnej podróży byłyśmy na miejscu. Nie wiedziałyśmy za bardzo jak dostać się do hostelu dlatego zadzwoniłam do Teodora – studenta, który tam pracuje. Ku naszemu zdziwieniu powiedział nam żebyśmy zaczekały na niego na przystanku, a on odbierze nas samochodem za 5 minut. Plecaki miałyśmy już trochę ciężkie....nowe ksiązki, butelki, filmy i słodycze ważyły swojeJ

W Wielkim Tyrnowie zamieszkałyśmy również w Hostelu Mostelu. Prawie wszystkie pokoje były zajęte i w hostelu panowała niesamowita atmosfera. Wieczorami siedzieliśmy na wielkich poduchach przy bułgarskim piwie, lub w małej altance piekąc kiełbaski i ziemniaki. W altance również jadłyśmy śniadania. Przez trzy dni udało nam się zobaczyć prawie całe miasto. Nie wiem ile zrobiłyśmy kilometrów zdzierając podeszwy w butach, ale po pierwszym dniu miałyśmy rano z siostrą zakwasy. Jak dobrze, że do Paderevianum nie trzeba się wspinać pod górę! Do tej pory zastanawiam się jak studenci docierają na zajęcia zimą. W Tyrnowie zwiedziłyśmy ruiny zamku (XII-XIV wiek), obwarowań (XIII wiek) i cerkwi krzyżowo-kopułowej na wzgórzu Carewec, starą, malowniczo spiętrzoną na stokach wzgórz zabudowę mieszkalną (XVIII-XIX wiek), liczne cerkwie a także sklepiki, bazar i knajpki z dobrym jedzeniem i niesamowitym widokiem na stare miasto. Spotkałyśmy też młodą Polkę, którą poznałyśmy w sklepie z rakijami:-)

Wielkie Tyrnowo najlepiej zwiedzać bez mapy, w wygodnych butach i aparatem fotograficznym. Poza miejscami, które „koniecznie trzeba zobaczyć” warto powałęsać się małymi stromymi uliczkami i zajrzeć do malowniczych dzielnic starej bułgarskiej stolicy.

W sobotę wróciłyśmy do Sofii, a w niedzielę wieczorem wylądowałyśmy w Warszawie. Trochę martwiłyśmy się o nadbagaż, ale na szczęście książki mogłam przełożyć do bagażu podręcznego i już zrobiło się o 4 kilogramy lżej. To nic, że w Polsce padał deszcz, było zimno i szaro. Przez całą drogę do Krakowa oglądałyśmy zdjęcia z Bułgarii i nawet nie zauważyłyśmy jak szybko minęła nam podróż. A w domu wystarczy założyć ciepłe skarpety z Tyrnowa, przygotować gorącą rakiję i zima jakoś minie. Byle do wiosny i następnej podróży do Bułgarii:-)

AM


wtorek, 23 listopada 2010

Miasto na skrzyżowaniu szlaków, kultur i epok

Sofia w listopadzie 2010


Rozmowa w "Klubie Ludzi Ciekawych Wszystkiego" o fascynującej historii Sofii.

Trackie plemię Serdi zamieszkiwało Sofię w VII wieku p.n.e. i nadało miastu pierwszą zanotowaną nazwę Serdika. W czasach Bizancjum Sofię nazywano Triadica. Słowianie zmienili nazwę na Sredec. Obecną nazwę Sofia miasto otrzymało w XIV wieku – od bazyliki św. Sofii. A "Sofia" w języku greckim oznacza "mądrość".

W "Klubie Ludzi Ciekawych Wszystkiego" Hanna Maria Giza rozmawiała z Michaelą Todorovą, dyrektor Bługarskiego Instytutu Kultury w Warszawie, i z prof. Piotrem Dyczkiem, archeologiem, o skomplikowanych dziejach bułgarskiej stolicy: miasta na skrzyżowaniu szlaków Wschodu i Zachodu, Południa i Północy. Miasta, w którym pod nowymi budynkami leżą ukryte rzymskie budowle (pod hotelami – budynek gminy i olbrzymia rezydencja, pod muzeum – bazylika, być może niejedna, pod mineralnymi łaźniami – łaźnie rzymskie); miasta trackiego, rzymskiego i bizantyńskiego, które posiada kilkutysiącletnią, fascynującą historię.


AM

Do posłuchania: http://www.polskieradio.pl/8/405/Artykul/268428,-Miasto-na-skrzyzowaniu-szlakow-kultur-i-epok

źródło:http://www.polskieradio.pl/8/405/Artykul/268428,-Miasto-na-skrzyzowaniu-szlakow-kultur-i-epok



Na złotych piaskach Bułgarii...


W dniu 3 listopada 2010 roku w fotoplastikonie warszawskim odbył się pokaz zdjęć przedstawiających pejzaże bułgarskie pod tytułem "Na złotych piaskach Bułgarii...". Fotoplastikon w Alejach Jerozolimskich 51 powstał w 1905 roku i z krótkimi przerwami działa po dziś dzień. Umożliwia gościom oglądanie fotografii w trójwymiarze. W latach 50-tych i 60-tych w lokalu można było poczuć namiastkę świata zachodu. Można było w nim posłuchać jazzu i obejrzeć fotografie stolic europejskich. Od początku jest to miejsce magiczne, jakby oderwane od współczesności. Wchodząc w bramę kamienicy z ruchliwej ulicy przenosimy się do innego świata. Zapominamy o warszawskim pośpiechu, rozkoszując się fantastycznym klimatem minionych dekad.

Po przewitaniu gości przez kierowniczkę fotoplastykonu Dorotę Niemczyk, dyrektor Bułgarskiego Instytutu Kultury Michaela Todorova wprowadziła zgromadzonych gości w atmosferę fotografii. Opowiedziała o historii przedstawionych obiektów. Dzięki temu można było jeszcze bardziej zagłębić się w klimat Bułgarii lat 60-tych minionego wieku widzianych oczami anonimowego fotografa. Mimo stereotypowego tytułu wystawy zdjęć czarnomorskich plaż było stosunkowo mało. Poza zabytkowym Neseberem, królowały widoki przedstawiające ruiny antycznych miast, przytulne domy w Rodopach jak i socrealistyczne budowle z okresu lat 50-tych. Można było również podziwiać niesamowite pejzaże małych rodopskich wsi.

Licznie zgromadzeni goście po projekcji zdjęć mieli przyjemność wysłuchać koncertu w wykonaniu pani Weroniki Grozdew - Kołacińskiej i pana Jacka Gregowa, który na co dzień współtworzy zespół Sarakina. Akustyka fotoplastikonu wywarła na zgromadzonych wielkie wrażenie. Dodatkową atrakcją były pyszne wypieki, zrobione przez zaprzyjaźnioną z fotoplastykonem restauracją, które cieszyły nie tylko podniebienie, ale i oko oraz tradycyjna lampka bułgarskiego wina.

Relację z wernisażu można było oglądać 4 listopada w "Kwadransie kultury" TVP info.


źródło:http://www.bikpolska.pl/node/176

http://fotoplastikonwarszawski.blogspot.com/2010/11/na-zotych-piaskach-bugarii.html

AM


Kinematografia

Czego dowiedzieliśmy się o bułgarskiej kinematografii, podczas naszego weekendowego wyjazdu do Ojcowa?

Rozpocznijmy od kilku ciekawostek historycznych. Osobą uważaną za prekursora bułgarskiej sztuki filmowej był Wasił Gendow- reżyser, operator, scenarzysta i aktor w jednej osobie! Data 13 stycznia 1915 roku to moment narodzin bułgarskiego kina, wtedy powstał pierwszy film fabularny „Zalotny Bułgar”. Z owego pionierskiego przedsięwzięcia zachowały się jedynie dwa ujęcia. W roku 1998 reżyser Julian Minkow stworzył jego remake, który możecie obejrzeć


W 1933 roku Bułgarzy doczekali się pierwszego dźwiękowego filmu. „Bunt niewolników”wyreżyserowany został, a jakże, przez wcześniej wspominanego Wasiła Gendowa.

Przenieśmy się w nieco mniej odległe czasy. Warto wspomnieć o filmowej współpracy bułgarsko-polskiej, której owocem są filmy: sensacyjny „Zapach psiej sierści”- z udziałem Romana Wilhelmiego oraz melodramat wojenny „Skazańcy”- z główną rolą Jana Englerta.

Nowe kino bułgarskie nie jest zbyt rozpoznawalne i popularne w krajach zachodnich, jednak nie oznacza to, że nie jest doceniane przez krytyków. Zapewne zaskoczy Was fakt, iż wiele amerykańskich filmów sensacyjnych, zostało wyprodukowanych w Bułgarii- realizacja planu zdjęciowego jest o wiele tańsza w Europie wschodniej, ale to urokliwe miejsca i niepowtarzalny klimat Bułgarii przyciągają filmowców z całego świata.

Gdzie kształcą się adepci, chcący posiąść tajemną wiedzę z zakresu sztuk filmowych?

Bułgarska Narodowa Akademia Teatru i Filmu Natfiz Krustjo Sarafowa, która została założona w 1948 roku w Sofii jest jednym z lepszych europejskich miejsc kształcenia filmowego. Rocznie przyjmuje około 150 studentów (w tym 20 obcokrajowców) i kształci ich na kierunkach: reżyseria, aktorstwo, scenografia, fotografia czy realizacja telewizyjna. Współpracuje z ELIA - Europejską Ligą Instytutów Sztuki oraz Międzynarodowym stowarzyszeniem szkół filmowych CILECT.

Agencja Национален филмов център , która jest oddziałem administracyjnym Ministerstwa Kultury i zajmuje się współfinansowaniem oraz dystrybucją filmów bułgarskich w kraju i za granicą. Organizacja wspiera rozwój przemysłu filmowego, zajmuje się także reprezentowaniem Bułgarii w takich projektach jak: Eurimages, European Audiovisual Observatory , programie Media Unii Europejskiej. Organizuje również najważniejsze festiwale filmowe w Bułgarii.

Jednym z owych wydarzeń medialnych jest Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Sofii odbywający się w marcu, który zapoczątkowany w 1997 roku stale się powiększa i rozwija. Kierownikiem festiwalu jest Stefan Kitanow, jednak warto zauważyć, że osobą, która przyczyniła się do rozwoju i rozbudowania formuły festiwalu był Stefan Laudyn- dyrektor Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego, dzięki niemu w jury festiwalu zagościli międzynarodowi jurorzy. Specjalne pokazy odbywają się także w Burgas, Ruse, Starej Zagorze oraz Płowdiw. Przegląd jest znakomitym polem do zawiązania współpracy pomiędzy filmowcami, a także na pokazanie szerszej publiczności propozycji młodego kina bułgarskiego.

Kolejnym ważnym medialnym wydarzeniem jest Bułgarski Festiwal Filmowy Złota róża odbywający się co dwa lata w Warnie, gdzie konkurują filmy fabularne i krótkometrażowe. W 2008 roku nagrody w kategoriach m.in. najlepszy film, najlepszy aktor, najlepsze zdjęcia zdobył film Zift Jawora Gardewa, który oglądaliśmy w zeszłym roku podczas pobytu w Piwnicznej.

Pierwszym filmem, jaki obejrzeliśmy podczas wyjazdu były „Wschodnie zabawy” (Източни пиеси)- historia dwóch braci, Christo- członka grupy neonazistów oraz Ico- artysty rzeźbiarza, walczącego z narkotykowym uzależnieniem. Głównym wątkiem filmu jest atak o podłożu etnicznym na turecką rodzinę. Christo jest napastnikiem, a pomocy udziela jego brat Ico. Między tym drugim a młodą Turczynką rodzi się uczucie.

Debiut Kamena Kalewa- absolwenta prestiżowej paryskiej szkoły filmowej La Fefmis, został zaprezentowany podczas Festiwalu w Cannes. Większa część obsady to amatorzy, również odtwórca głównej roli Christo Christow (Ico), który grał samego siebie. W filmie zostały przedstawione jego dzieła. Niestety zmarł wskutek przedawkowania narkotyków w końcowym etapie realizacji filmu. Pośmiertnie został uhonorowany nagrodami na festiwalach w Tokio i Bratysławie. Film był bułgarską propozycją do Oscara w kategorii Najlepszy Film Zagraniczny.

Kolejnym uhonorowanym filmem jest Mila z Marsa - debiut Sofii Zornicy- zdobywczyni głównej nagrody na festiwalu Złota Róża. W Ojcowie mieliśmy przyjemność obejrzeć późniejszą produkcję reżyserki- „Prognoza” z 2009 roku.

Spośród innych bułgarskich kandydatów do Amerykańskiej Nagrody Akademii Filmowej był Strażnik grobów Iliana Simeonowa z 2007 roku oraz najnowszy Świat jest wielki, a zbawienie czai się za rogiem Stefana Komandarewa. Ten drugi opowiada historię Alexa- syna bułgarskich emigrantów, mieszkających w Niemczech. W wypadku samochodowym giną jego rodzice, a on sam traci pamięć. Z pomocą przybywa, niewidziany od lat, dziadek Baj Dan- grany przez jednego z najpopularniejszych aktorów na Bałkanach, Serba- Mikiego Manojlovića (kojarzycie go na pewno z filmu „Underground” Emira Kusturicy), obaj odbywają powrotną podróż do Bułgarii... tandemem. Podróż stanowi swoisty powrót do korzeni. Postać energicznego dziadka- mistrza gry w tryktraka, który uczy Alexa tańca i flirtu, snuje opowieści o przeszłości, nadaje historii optymizmu i ciepła . Reżyser zestawia sentymentalne obrazy z ponurymi wspomnieniami z czasów represji w komunistycznej Bułgarii czy upokorzeniami w obozie dla emigrantów we Włoszech. Film zdobył ponad 20 nagród m.in. na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym oraz większość nagród na bułgarskich festiwalach.

Bułgarzy współpracują również przy projektach sąsiadów np. z Serbią w filmie „Gucza, pojedynek na trąbki”- historii romskich Romea i Julii rozgrywającej się w tle najsławniejszego festiwalu trębaczy w miejscowości Gucza, czy też „Belgradzki fantom”- polityczny bunt anonimowego młodego chłopaka, prowadzącego grę z miejscową policją.


Dominika






Potańcówka bałkańska w Warszawie



W piątek w warszawskim klubie Powiśle o 22:00 rozpocznie się bałkańska impreza, o której już głośno na wielu portalach muzycznych. Więcej info poniżej i na blogu klubu Powiśle.


Cykl imprez DISCO PARTIZANTI promujący muzykę bałkańską, klezmerską, cygańską w wydaniu jak najbardziej tanecznym!
Szalony melanż bałkańskich rytmów kontra współczesne brzmienia elektroniczne, które prowadzą do zbiorowego tanecznego szaleństwa na parkiecie!
Eklektyczna i wybuchowa mieszanka styli muzycznych takich jak Balkan Ragga/Gypsy Punk/Electro Tzigane/Hip Hop Klezmer...

Tego jeszcze nie było! Jedyna taka bałkańska balanga w stolycy! 100% Balkanbeats & Gypsy Groove rozkęca Dziewczynadilera Balkan Selecta

http://www.myspace.com/discopartizanti

Potańcówka bałkańska w Krakowie





25 listopada w krakowskim klubie Re odbędzie się potańcówka bałkańska na ostatki. Impreza zacznie się o 20:00. Zapraszamy do zabawy!

AM




AM

czwartek, 11 listopada 2010

Łamańce językowe

Czy język bułgarski jest trudny? O tę kwestię najczęściej pytają ludzie (zaraz po wielkim szoku), kiedy dowiadują się, że Polacy studiują bułgarystykę. Łatwy - prosty to chyba pojęcia względne. Za to, jak każdy język świata ma swoje łamańce językowe. Dlatego, jeśli ktoś chce przekonać swojego rozmówcę o trudzie z jakim mu przychodzi nauka bułgarskiego może przedstawić mu Скоропoговорки:

1. "Рекох да ти река, па ти не рекох.
Па си рекох, чакай да му река, че ще си рече:
Рече да ми рече, па ми не рече!"

2. "Едно лято ято малки зеленоципести махарадупести харабадабърчета летели над една пустиня и едно малко зеленоципесто махарадупесто харабадабърче паднало и си счупило жинтиплясторчето. А едно малко зеленоципесто махарадупесто харабадабърче му викнало от небето: "Тичай малко зеленоципесто харабадабърче, че ще дойде големият гигантунтин и ще те усмъртофлинтифляга!"

3. "Живели някога трима братя. Як, Як Цигтаг, Яг Цигтаг Цигтаг Цампоне.
Живели тогава и три сестри. Цинка, Цинка Дринка, Цинка Дринка Лалафоне.
Оженили се, Як за Цинка, Як Цигтаг за Цинка Дринка, Яг Цигтаг Цигтаг Цампоне за Цинка Дринка Лалафоне.
Родили се: От Як и Цинка-Шах. От Як Цигтаг и Цинка Дринка-Мат. От Як Цигтаг Цигтаг Цампоне и Цинка Дринка Лалафоне-Шах Шахмат Шампоне."

4. "Шейсет и шест кози кожи."

5. "Непротивоконституционствувателствувайте!"

6. "Шише се суши на шосе"

GS

środa, 10 listopada 2010

Weekend filmowy i nie tylko…

Mając w pamięci zeszłoroczny fantastyczny wyjazd do Piwnicznej, postanowiliśmy również w tym roku zorganizować coś podobnego... Ostatecznie nie ma to jak integracja… Dlatego zaprosiliśmy bułgarystów z wszystkich lat na wspólną wyprawę do Ojcowa, w czasie której nie tylko poznawaliśmy nowe bułgarskie kino, ale również siebie nawzajem :P

W bułgarystycznym spotkaniu udział wzięły nasze niezrównane lektorki: dr Stanka Doychinova i dr Wanda Minczewa.








Tuż po dotarciu do domu wypoczynkowego „Zosia” wiedzieliśmy, że ten pomysł był strzałem w dziesiątkę. Warunki były naprawdę dobre, a nasze zadowolenie potęgował fakt, iż znajdowaliśmy się w samym sercu Ojcowskiego Parku Narodowego. Mogliśmy pooddychać świeżym powietrzem, spacerując wśród drzew i delektując się panującą tam ciszą.

Pierwszy dzień ( czyli piątek) rozpoczęliśmy ( z małym tylko poślizgiem czasowym) od obejrzenia filmu „ Uзточнu Пuecu”, poprzedzonego krótkim wstępem przygotowanym przez Dominikę. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że główny bohater gra samego siebie, a do realizacji filmu wykorzystano jego prywatne mieszkanie. Bez wątpienia „ Wschodnie gry” ( polska wersja tytułu) warto zobaczyć- do czego zachęcamy wszystkich, którzy jeszcze nie widzieli tej produkcji.

Po pierwszej dawce bułgarskiego kina musieliśmy wzmocnić się obiadem, aby niedługo potem znów zebrać się w „sali kinowej” i obejrzeć przygotowane przez nasze koleżanki slajdowisko. Na początek zobaczyliśmy zdjęcia Kasi z I roku z jej wypraw do Bułgarii. Następnie swoje wspomnienia z ostatnich wakacji przedstawiła nam Gabrysia, a na koniec piękne zdjęcia i niezwykle zajmującą opowieść przygotowały Ania i Marta, które przemierzyły Bułgarię na własną rękę, dzięki czemu zetknęły się bezpośrednio z bułgarską kulturą.

Po kolacji rozpoczęła się zabawa, graliśmy w „kto jest kim” i mafię (oczywiście po bułgarsku). Nie zabrakło też narodowego trunku i przekąsek.

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od spaceru po Ojcowskim Parku Narodowym, nie mogliśmy bowiem zmarnować tak udanej pogody i miłej okolicy w jakiej się znaleźliśmy.

Kolejnym punktem naszego programu było rzecz jasna oglądanie filmów. Zaczęliśmy od „Cbeтът e голям u cпасeнue дебне oт bcякъде” Sądzę, że wszyscy się ze mną zgodzą, jeśli napiszę, że był to gwóźdź programu i najlepszy film jaki obejrzeliśmy podczas tego weekendu. Żeby nieco oderwać się od poważnych tematów na koniec obejrzeliśmy film „Пpoгнoзa”, na temat którego zdania były podzielone.

Wieczorem zaś zaplanowaliśmy chrzest pierwszego roku i bułgarską kolację, na której nie mogło zabraknąć banicy, szopskiej, lokum, bułgarskiego wina i rakii.

Wcześniej jednak młodzi bułgaryści musieli przebrnąć przez ogień pytań, dotyczących Bułgarii. Z tym zadaniem poradzili sobie nieźle i otrzymali nowe bułgarskie imiona.

Po kolacji zaś tańczyliśmy choro, śpiewaliśmy bułgarskie pieśni oraz piosenki i bawiliśmy się do późnych godzin wieczornych.

Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy i sami nie wiemy kiedy zastała nas niedziela i powrót do Krakowa. Tych kilka wspólnie spędzonych dni będzie dla nas miłym wspomnieniem na długie zimowe wieczory . Bez wątpienia wyjazd był bardzo udany i już nie możemy doczekać się kolejnego .

M.H

[zdjęcia W.Minczewa]

wtorek, 2 listopada 2010

Мила Родино

Czy wiecie w jakich okolicznościach powstał hymn bułgarski „Mila Rodino”? Jego autorem jest Cwetan Cwetkow Radosławow – student, który zaciągnął się do armii, by wziąć udział w wojnie serbsko – bułgarskiej. W roku 1885 stworzył tekst, a potem skomponował melodię. Królestwo Bułgarii używało tej pieśni jako hymnu do czasów rządów socjalistycznych. Ostatecznie jako hymn powróciła w roku 1964. Tekst ulegał wielu zmianom.



Мила Родино:
(wersja oryginalna)

Горда Стара планина,
до ней Дунава синей,
слънце Тракия огрява,
над Пирина пламеней.

Припев:
Мила Родино,
ти си земен рай,
твойта хубост, твойта прелест,
ах, те нямат край.

Паднаха борци безчет
за народа наш любим,
майко, дай ни мъжка сила
пътя им да продължим.


Kochana Ojczyzno
(polskie tłumaczenie)

Dumnie wznoszą się szczyty Bałkanów,
u których stóp błękitny Dunaj płynie.
Słońce Trację ogrzewa
płomieniem nad Pirynem.

Kochana Ojczyzno,
tyś ziemskim rajem,
ta twoja krasa, to twoje piękno,
ach, nie mają końca.

Wielu zginęło
za ukochany nasz naród.
matko, daj nam siłę,
by ich naśladować.

Kochana Ojczyzno...

I coś dla wszystkich, którzy czują się Bułgarami :)


GS


Maskirane - wykład prof. Wenety Jankowej


We wtorek 19 X, jako studenci filologii bułgarskiej UJ, mieliśmy okazję wysłuchać wykładu - pochodzącej z Bułgarii prof. Wenety Jankowej – pracującej w Szumen etnolog i folklorystki, aktualnie również pełniącej funkcję lektora węgierskich studentów bułgarystyki. Spotkanie dotyczyło zagadnienia bułgarskich masek ludowych , okresów i celu ich przybierania.

Zjawisko maskowania się jest powszechne dla każdej kultury, spotykamy je podczas karnawału, a także w ceremoniach i tradycjach ludowych. Bułgaria obfituje w różne typy masek. Szczególnie gorącym okresem jest czas wiosennego budzenia się życia. Ta pora ma charakter symboliczny, jest czasem przemian, przypomina o cykliczności natury oraz jej harmonii.

Maski w folklorze bułgarskim mogą stanowić element stroju noszony na głowie, zazwyczaj jednak pojęcie to jest szersze - cała postać ubrana jest w kostium, którego maska jest główną i nieodłączną częścią. Zazwyczaj przebierańcami mogą być jedynie młodzi, zdrowi i co za tym idzie silni mężczyźni, gdyż niekiedy ciężar stroju waha się od 15-20 kg. Można spotkać wiele odmian masek, najbardziej popularne były opatrzone bydlęcymi lub też kozimi rogami, co wiąże się ze starożytnym kultem rogaczy.

Najsłynniejszymi bułgarskimi przebierańcami są Kukeri, ukazujący się wiosną. Okazuje się jednak, że jest to tylko wariant obyczaju przebierania. W odmianach regionalnych można spotkać postaci takie jak Babugeri, czy też Dżamal (‘wielbłąd’ ).

Po wykładzie i kilku dotyczących go pytaniach, uśmiechając się szeroko na hasło „zele”(bg. ‘kapusta’, warzywo stosowane w Bułgarii do rozśmieszania fotografowanych), zwieńczyliśmy spotkanie pamiątkowym zdjęciem.

AZ